Sylveco Krem brzozowy z betuliną

Jakiś czas temu blogosfera zaczęła huczeć o kosmetykach marki Sylveco. Z każdą przeczytaną recenzją czułam coraz większą potrzebę nabycia jakiegoś kosmetyku tej firmy. W zeszłym miesiącu w końcu zakupiłam Krem brzozowy z betuliną, który miałam nadzieję, że pomoże mi się uporać z suchością skóry. Czy krem spełnił moje oczekiwania? Tego dowiecie się w dalszej części wpisu :)

Od producenta:

W pielęgnacji skóry atopowej, silnie przesuszonej i wymagającej regeneracji ważne jest odpowiednie nawilżanie i natłuszczanie skóry, aby stale odbudowywać jej naturalną warstwę ochronną. W łagodzeniu zmian skórnych pomaga betulina, a dzięki zawartości olejów roślinnych i wosku pszczelego kondycja skóry ulega znacznej poprawie.

Hypoalergiczny krem brzozowy z betuliną powstał na bazie wyłącznie naturalnych składników. Jest przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry, przede wszystkim wrażliwej i skłonnej do uczuleń. Zawiera głównie substancje aktywne – betulinę i kwas betulinowy, uzyskiwane z kory brzozy – które mają właściwości łagodzące i regenerujące w przypadku podrażnień, stanów zapalnych i uszkodzeń tkanki skórnej. Krem brzozowy nie zawiera konserwantów, co sprawia, że w naturalny sposób odbudowuje warstwę ochronną skóry, odżywia ją i przywraca równowagę.

W uzupełnieniu codziennej pielęgnacji powstał lekki krem brzozowy, który można stosować na dzień, pod makijaż.

Produkt przebadany dermatologicznie. Hypoalergiczny. Bez konserwantów. Pojemność: 50 ml.

INCI: Aqua, Glycine Soja (Soybean) Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Cera Flava, Vitis Vinifera Seed Oil, Betulin, Sodium Stearate, Citric Acid.

Kosmetyk zakupiłam w drogerii Kontigo za około 30 zł. W wyborze pomagała mi przemiła Pani, gdyż na wszystkich kremach Sylveco napisane było właściwie to samo i nie bardzo wiedziałam na którą wersję się zdecydować :)

Krem zamknięty jest w plastikowym pudełeczku, które sprawia jednak, na pierwszy rzut oka, wrażenie szklanego, ze względu na podwójną ściankę, której zewnętrzna warstwa jest przezroczysta. Całość opakowania (kartonik, słoiczek, ulotka) zachowana jest w tonacji biało-zielonej, kojarzącej się z naturą i zdrowiem. Przywołuje na myśl kosmetyk apteczny. Bardzo przypadło mi do gustu podwójne wieczko, będące dodatkową barierą przed wszelkimi brudami, które mogą dostać się do naszego kosmetyku. Jak wiemy słoiczki to dość mało higieniczne opakowania.

Sam krem ma bardzo gęstą konsystencję, niczym masło. Zawartość ma żółtawy kolor, zapach zaś przywołuje mi na myśl masło shea, którego jednak nie ma w składzie. Jest naturalny i bliżej nieokreślony, ani ładny ani brzydki, mi przynajmniej nie przeszkadza :) Jest to kosmetyk mocno tłusty, raczej na noc niż na dzień, chociaż zdarzyło mi się go nałożyć nawet pod makijaż :) Jak wspomniałam im bliżej zimy tym moja skóra coraz bardziej wołała o lepsze nawilżenie i natłuszczczenie, więc wbrew pozorom trwałość makijażu nie obniżyła się znacząco.

Od pierwszego użycia zakochałam się w jego działaniu, gdyż zwyczajnie przynosił ulgę mojej skórze. Nakładałam go głównie na noc, chociaż jak wspomniałam  zdarzyło mi się kilka razy nałożyć go także na dzień. Skóra po jego nałożeniu oczywiście mocno się świeciła i była tłusta, ale nie czułam aby była przeciążona. Po kilku dniach używania wydawało mi się, że nastąpiła spora poprawa jej kondycji. Nie była przesuszona i podrażniona. Cud miód i orzeszki :)

Niestety mój zachwyt przyćmiło… uczulenie :( Po tygodniu, może półtora, obudziłam się z wysypem drobniutkich krosteczek na twarzy. Moja skóra była odrobinę zaczerwieniona, a w dotyku przypominała tarkę. Początkowo założyłam, że przyczyna może leżeć niekoniecznie w kremie, a na przykład rzadko używanym podkładzie, utrwalaczu, albo połączeniu składników kosmetyków jakich użyłam poprzedniego dnia. Odstawiłam wszystkie nowe kosmetyki i te użyte w  przeddzień wydarzenia, wybrałam się po tabletki na uczulenie i po około 5 dniach wysypka zeszła.Jeszcze przez około tydzień trzymałam się tej kosmetycznej diety i powróciłam do używania kremu, tym razem tylko na noc. Początkowo znów ochy i achy, a po około tygodniu powrót wysypki :(

Póki co nie doszłam o co właściwie chodzi, ale domyślam się, że niestety jakiś składnik kremu nie służy mojej buzi na dłuższą metę. Powoli przymierzam się do próby używania go na inne części ciała. Zarówno skład jak i działanie są naprawdę dobre i bardzo żałuję, że kosmetyk ten tak na mnie działa.

Czy go polecam? Może kogoś zdziwię, ale tak :) Zakładam, że jestem odosobnionym przypadkiem, szczególnie, że krem teoretycznie jest hipoalergiczny i nie zawiera żadnych substancji drażniących. Myślę, że krem ten sprawdzi się doskonale na obecne mrozy, nie tylko osobom o suchej skórze :)

Podsumowując:

Plusy:
+ doskonale nawilża i natłuszcza skórę
+ łagodzi podrażnienia
+ dobry skład

Minusy:
– słoiczek (przy tak gęstym produkcie jest to nieuniknione)
– krótka data przydatności (kosmetyki naturalne tak mają)
– mnie niestety uczulił

A Wy jakie macie doświadczenia z kosmetykami Sylveco? Znacie ten krem? A może polecacie inne produkty tej marki?

Zobacz również