DIOR Capture Totale Multi-Perfection Creme

Dzisiaj będzie na bogato, bo o kremie, którego cena jest w mojej ocenie przynajmniej nieprzyzwoita  – czyli kremie Dior z linii Capture Totale. Krem otrzymałam w prezencie i zużywałam dzielnie przez 6 miesięcy, więc czuję się uprawniona do wyrażenia opinii na jego temat. Czy spełnił moje wysokie niczym cena oczekiwania, dowiecie się czytając dalej…

 

O kosmetyku:

Multi Perfection – to lekki krem o działaniu przeciwstarzeniowym przeznaczony do skóry twarzy i szyi .
Kosmetyk działa w najgłębszych warstwach skóry pobudzając komórki macierzyste odpowiedzialne za kontur twarzy.
Skóra już po kilku dniach jest niesamowicie wygładzona, odbudowana i ujednolicona skóra.

• dodaje skórze gęstości

• przywraca sprężystość i napina skórę

• nadaje jednolity koloryt skórze

• redukuje zmarszczki i zapobiega ich powstaniu

• dodaje skórze witalności i świeżości

• przywraca skórze młodzieńczy wygląd

 

 

Krem zamknięty jest w akrylowym przezroczystym słoiczku, sprawiającym wyrażenie szkła, z perłowym wypełnieniem. Opakowanie wyposażone jest w srebrne wieczko zamykane na zatrzask, nie zaś klasyczne odkręcane, na którym wytłoczona jest nazwa marki. Trzeba przyznać, że kosmetyk z wierzchu wygląda elegancko i ekskluzywnie. Słoiczek oczywiście opakowany jest w prosty i elegancki kartonik w którym znajdujemy także ulotkę oraz szpatułkę. Dzięki dołączonej szpatułce możemy wydobywać krem w sposób higieniczny i przedłużyć jego ważność. Narzędzie to jest niewielkie i w trakcie używania kremu, z powodzeniem możemy je schować wewnątrz słoiczka. Pojemność kremu to aż 60 ml, czyli dwa razy więcej niż zwyczajowa pojemność tego typu kosmetyków. Na zużycie go mamy jednak aż 12 miesięcy od otwarcia.

Kosmetyk występuje w trzech konsystencjach: lekkiej, uniwersalnej i bogatej. Ja posiadałam krem w wersji lekkiej (texture legere) i miał on konsystencję nieco żelową, faktycznie bardzo lekką. Doskonale sprawdzał się na dzień, jako krem pod makijaż, gdyż wchłaniał się bardzo szybko. Nawilżenie jakie dawał było wystarczające w sezonie wiosenno – letnim, a jednocześnie nie przeciążał nadmiernie skóry. Zapach kremu był bliżej nieokreślony, ale przyjemny. Ze względu na swoją lekką żelową formułę, był bardzo wydajmy i jak wspomniałam starczył mi na jakieś 6 a może nawet 7 miesięcy (nie pamiętam dokładnie kiedy zaczęłam go używać) regularnego używania na twarz szyję i dekolt. Mimo mojej dość wrażliwej skóry, kosmetyk mnie nie podrażnił ani nie uczulił przez cały czas stosowania. Używało mi się go bardzo dobrze. Jego codzienna aplikacja była bardzo przyjemnym i relaksującym rytuałem.

 

 

Czy zauważyłam jakieś wyjątkowe efekty w trakcie jego używania? No niespecjalnie. Nie był to zły krem, faktycznie zapewniał nawilżenie, skóra była gładka i wyglądała ładnie. Ale nie były to efekty wow. Być może sukcesem jest właśnie ta dobra kondycja skóry, brak większych problemów, poszarzenia, zmarszczek. Może jakbym nie używała w tym okresie tego kremu to kondycja mojej cery była by gorsza, ale używając tak drogiego kremu chyba każdy oczekiwał by nieco większych efektów niż w przypadku używania innych drogeryjnych kosmetyków. A tutaj efekty są porównywalne. Skóra była nawilżona i napięta. Wyglądała na wypoczętą, ale nie pozbyłam się nawet najmniejszych zmarszczek jakie pojawiły się do tej pory na mojej twarzy, a takie efekty zapewnia nam producent. Przyjemnie mi się go używało, ale to w mojej ocenie trochę za mało.

Niestety gdzieś zapodziałam opakowanie, a w internecie nigdzie nie znalazłam informacji co do składu kremu, ale doświadczenie mi mówi, że drogie marki kosmetyczne zazwyczaj wcale nie mają powalających składów, więc w tym przypadku prawdopodobnie jest podobnie. Nie chcę jednak w tej kwestii nikogo wprowadzać w błąd. Sama zazwyczaj niespecjalnie wczytuję się w INCI  i oceniam kosmetyki głównie ze względu na ich działanie.

 

 

Podsumowując:

Plusy:
+ lekki
+ dobrze nawilża
+ dobrze współgra z makijażem
+ przyjemny w używaniu

Minusy:
– cena!

 

W mojej ocenie to bardzo fajny krem i nie wykluczone, że sięgnęłabym po niego ponownie, gdyby nie jego astronomiczna cena. Tak jak pisałam nie wiem co ma w składzie, ale wydaje mi się, że nic co mogło by usprawiedliwiać kwotę jaką trzeba na niego wydać. Przyjemnie było liznąć odrobiny luksusu, w końcu to Dior, ale rozsądek podpowiada, że nie jest to kosmetyk wart tych pieniędzy. Na wykończeniu mam jeszcze serum tej firmy, więc niewykluczone, że i o nim coś skrobnę w swoim czasie. Niemniej bardzo się cieszę, że było mi dane używać tego kremu, zawsze to bardziej pouczające jak się o czymś człowiek przekona na własnej skórze :).

 

Zobacz również